FORUM TPZN - TPZN prawdę Ci powie! Forum numizmatyczne, Numizmatyka, monety, kolekcje, stare monety! TPZN !

Forum FORUM TPZN Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Drinki z karty Prezesa ;-)

Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum FORUM TPZN Strona Główna -> Porozmawiajmy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

harpsycho




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Germany

PostWysłany: Nie 22:29, 15 Kwi 2007    Temat postu: Drinki z karty Prezesa ;-)

Witajcie Smile

postanowilem zapoczatkowac maly nowy cykl pod powyzszym tytulem, rozpoznawszy, jak stresujaca i pelna napiecia moze byc praca dzialacza TPZN... Umiejetnosc odreagowania stresu za pomoca wyrafinowanych drinkow wydaje mi sie tu jedna z podstawowych technik relaksacji Wink

A zatem dzis: MARGARITA - najslynniejszy drink meksykanski. Zwrocilem na niego uwage po obejrzeniu znakomitego filmu z Pierce Brosnanem pod oryginalnym tytulem "Matador" (film sprzed 2 lat - niestety nie znam polskiego tytulu) - przedtem przepis poniewieral sie w jednej z ksiazeczek, ktore mam na temat praktyki barowej - i nigdy nie zwrocilem nan najmniejszej uwagi. Najpierw szklo: zazwyczaj uzywam normalnej szklaneczki coctailowej (trojkatnej - jak do martini) i uwazam, ze najlepsza jest do tego celu; ale mozna tez uzyc roznach innych pojemnikow: kielich do burgunda zda tak samo egzamin, jak tzw. exotic glas. Dlaczego tak sie zatrzymuje na szkle? Bo szklaneczke trzeba przygotowac - i robi sie to ZANIM przystapi sie do mixowania drinku. Brzeg szklaneczki "zatapiamy" w przecietej na pol cytrynie (czasem tez uzywam limety) i okrecamy tak, aby sie rownomiernie nawilzyl sokiem. Teraz stawiamy szklaneczke nozka do gory na talerzyku, albo czyms plaskim, poproszonym sola - i tak dlugo nia krecimy, az na nawilzonym brzegu utworzy sie rownomierna solna skorupka. Tajny trick prezesa: uzywam do tego rozowej soli himalajskiej, ktora jest cholernie droga (0,5 kg prawie 5 euro!), ale jednorazowa w smaku! Nie jestem pewien, czy sol taka aktualnie jest w sprzedazy w Polsce - ale na pewno zdarzy sie rowniez rozowa i znakomita sol z Wieliczki - taka, jakiej krysztaly nagminnie uzywa sie na ozdobne lampy Smile Notabene w filmie, o ktorym wspominalem, nabijali na brzeg kielicha plaster cytryny na sztorc - ale ja tego nie robie...

Teraz receptura:
4 cl Tequilla (nie dajcie sie namowic na drogie odmiany - najtansza, jaka jest!)
2 cl Cointreau (tu odwrotnie: nigdy nie zastepujcie Cointreau niczym tanszym - ale moja rada: kupic buteleczke 0,375 l - wychodzi w przeliczeniu na cene prawie tak, jak duza 0,7 l - co jest rzadkoscia wsrod alkoholi)
2 cl soku z limety (dla tych, ktorzy jeszcze nie uzywali: male "soczyscie" zielone "cytrynki", ktore wygladaja, jakby byly 100x bardziej kwasne, niz normalne cytryny - ale w rzeczywistosci sa bardzo lagodne w smaku; oryginalny przepis przewiduje wyciskanie swiezego soku, ale ja sie nie p.... i nalewam z buteleczki...)

Jesli mamy "pieronowy durst" (i duzy kielich), mozemy proporcje podwoic - wtedy juz to nie jest "short drink" Wink
Wszystkie skladniki wrzucamy do shakera na spora kosc lodu o bardzo niskiej temperaturze i trzesiemy nie jak w oryginalnym przepisie "az sie shaker pokryje rosa", tylko az bedzie tak zimny, ze nie bedziemy go juz w stanie utrzymac Wink Przelewamy do uprzednio przygotowanej szklaneczki i.....


CHEERS!!!!!!!



(PS: Brosnan w wspomnianym filmie twierdzil, ze w Meksyku i tak najlepiej smakuja "Margarita and... cock" (to drugie, to nieprzyzwoite slowo angielskie, prosze sprawdzic w slowniku Wink - nie mam niestety jednoznacznego zdania na ten temat, ze wzgledu na aktualna orientacje seksualna...)


Ostatnio zmieniony przez harpsycho dnia Nie 12:34, 27 Maj 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

harpsycho




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Germany

PostWysłany: Pon 17:55, 16 Kwi 2007    Temat postu:

W dniu dzisiejszym z kolei "krol drinkow": MARTINI DRY Smile

Coctail stworzony ok. 1860 roku zgodnie uwazany jest na swiecie jako absolutne ukoronowanie umiejetnosci barmana - chociaz pozornie ma bardzo prosta recepture... Sklada sie po prostu z ginu i bardzo wytrawnego wermutu (extra dry) - a do tego daje sie oliwke. I coz za filozofia... A jednak!

Zacznijmy od proporcji: najbardziej charakterystyczna "kontynentalna" receptura miesza gin z wermutem w proporcji 5:1, czyli 5 cl ginu i 1 cl wermutu (na klasyczny "short drink"). Warianty "more dry", "super dry" etc. przemykaja sie przez proporcje miedzy 7:1 a 11:1 - az do tzw. "Churchill Martini" zlozonego w 100% z brytyjskiego ginu (jak glosi legenda, Churchill nie zblizal sie do butelki z wermutem na odleglosc blizsza, niz przekatna jego gabinetu...) Wink

Pozostanmy na razie przy "kontynentalnej" proporcji 5:1, bo jest najbardziej harmonijna. Na poczatku mojego "dialogu" z tym drinkiem i tak wydawalo mi sie, ze to smakuje za bardzo jak gin (upodobania Churchilla nie sa mi az tak bliskie...) Wynikalo to glownie z mojego zafascynowania tradycyjna recepta Jamesa Bonda "Shaken, not stirred!" - i dluzszy czas szpanowalem takim wlasnie przyrzadzaniem Martini, wspak porzadnym barowym regulom (J.B. zamawial wprawdzie analogiczny coctail "Vodka-Martini", gdzie gin zastepuje sie wodka - ale to na jedno wychodzi). W koncu wyszlo na jaw, ze recepte Bonda mozna sobie o kant d... (takie niedomowienie!), a porzadne barowe reguly to porzadne barowe reguly. Drinki z latwych do wymieszania alkoholi, zwlaszcza te najbardziej klasyczne, bez zadnych sokow miesza sie, a nigdy sie ich nie laduje do shakera! Do mieszania sluzy "przyrzad" zwany po polsku "szklanica barmanska" - uwazam to jednak za idiotyzm, zeby extra sie za taka szklanica ogladac - zwykla duza, a zwlaszcza szeroka szklanka w zupelnosci wystarczy; ja np. uzywam do mieszania po prostu duzego kielicha na koniak...

No wiec teraz przyrzadzenie: do tejze naszej "szklanicy" (czym by ona nie byla...) wrzucamy kilka kostek bardzo dobrze zmrozonego lodu, wlewamy nasze 5 cl ginu, 1 cl wermutu i mieszamy lyzeczka barowa (tzn. lyzeczka z dluga raczka) az sie schlodzi - po czym od razu przelewamy (najchetniej przez tzw. sitko barowe - aby zatrzymac male kawalki lodu) do uprzednio przygotowanej typowej trojkatnej szklaneczki na martini (uzywanej tez z powodzeniem do roznych innych coctaili), w ktorej spoczywa juz duza zielona oliwka z pestka (bywaja w sprzedazy specjalne oliwki "coctailowe"). Szklaneczka moze byc schlodzona, ale nie jest to az tak istotne. Jesli nie mamy sitka barowego, musimy uwazac, aby krysztalki lodu nie dostaly sie do coctailu - w razie potrzeby usuwamy je lyzeczka. Co do czasu mieszania w "szklanicy" kraza rozmaite reguly - jedna powiada np. ze mieszajac nalezy policzyc w mysli do 20, a mieszac trzeba koniecznie w jedna strone. Uwazam to za czynnik nieco mniej istotny - z tym ze mieszanie nie moze byc za dlugie, a im zimniejszy lod, tym lepiej! Cala idea mieszania polega na tym, zeby lod maksymalnie schlodzil skladniki coctailu, ale sam jak najmniej sie rozpuscil.

Teraz ukoronowanie Martini: przygotowany uprzednio kawalek skorki sciety z swiezej cytryny wyciskamy nad coctailem, aby uwolnione w ten sposob olejki eteryczne utworzyly na jego powierzchni delikatna blonke... Nie zignorujmy prosze tego elementu!

Bardzo podobal mi sie tez przepis pewnego barmana na picie martini: coctail przygotowany wedlug powyzszej recepty wypijamy trzema lykami z duzym namyslem - po czym zakaszamy oliwka. W miedzyczasie zamawiamy nastepne martini... Wink Oryginalny przepis firmy Martini&Rossi zawarty w ich ksiazeczce firmowej wyszedl w naturalny sposob naprzeciw takiej tendencji: podwoil mianowicie proporcje, lekko ja skrzywiajac w strone wermutu - 8 cl ginu i 2 cl Martini Extra Dry.

W tym momencie dochodzimy do problemu ingrediencji; stara zasada barmanska mowi, ze coctail jest tylko tak dobry, jak jego najtanszy skladnik - zasada ta miewa czesto wyjatki, ale raczej nie w tym przypadku. Firma Martini&Rossi nie wpadla naturalnie na to, zeby wyrugowac z coctailu wlasny produkt - i serwuje stosownie do nazwy MARTINI EXTRA DRY jako wermut. Tez sie nim z luboscia posluguje, ale nie uwazam, ze np. Cinzano byloby zdecydowanie gorsze. Natomiast o ile w przypadku wermutow bianco/rosso bylbym sklonny zaakceptowac bardzo tanie odpowiedniki, zdecydowanie przestrzegam przed takimi probami w stosunku do wermutow dry/extra dry!
Jesli chodzi o gin, Martini&Rossi poleca Bombay Sapphire Gin - naturalnie wychodzac z zalozenia, ze produkt extraklasy najlepiej ozdobi ich wlasny wytwor. Wiadomo, ze dobrze by bylo - Bombay Sapphire Gin jest hitem ostatnich lat firmy Baccardi - ze swoimi 47% bije pozostale giny na glowe o dobre 7-10% - tyle tylko, ze litr kosztuje minimum ok. 22 euro... Jesli wiec komus (tak jak mi) kupowanie takiego ginu wydaje sie marnotrastwem, nie zrobi na pewno zle, jesli zadowoli sie standartowym London Dry Gin (to nie nazwa firmy, ale pewien gatunek) w cenie ok. 12 euro za butelke. Niestety schodzenie ponizej tej sumy - a zwlaszcza w regiony 50% tej sumy - oznacza w przypadku ginu juz duze ubytki jakosciowe...

Najbardziej tajny trick prezesa zachowalem na koniec. Nauczylem sie go z ksiazki faceta, ktory od 10 lat jest PREZESEM - Zwiazku Barmanow Niemieckich. Trick polega na wyrugowaniu z coctailu MARTINI DRY... Martini! Zastepujemy go francuskim wermutem o nazwie Noilly Prat - jest to wermut o wiele mniej znany, niz Martini, ok. 3-4% mocniejszy, prawie 2 razy drozszy (ale to warto zainwestowac) - tym niemniej koneserzy uwazaja go za najlepszy wermut na swiecie (ale pamietajcie: mieszac przynajmniej z dobrym London Dry Gin - w przeciwnym razie sie nie oplaca!). Pozostale elementy procedury nie ulegaja zmianie - ale wierzcie mi prosze: o tej drobnej tajemnicy statystycznie na prawde malo kto wie Smile



CHEERS!!!!!!!!!!!!!!

PS: Jeszcze mala innowacja, o ktorej zapomnialem poprzednio: zamiast duzej "coctailowej" oliwki z pestka uzywam czesto trzy male (ale obowiazkowo zielone!) naszpikowane miazszem z cytryny. Smakuje znakomicie!


Ostatnio zmieniony przez harpsycho dnia Nie 12:32, 27 Maj 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

harpsycho




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Germany

PostWysłany: Wto 17:09, 17 Kwi 2007    Temat postu:

A teraz bardzo krotko o jednym z moich najnowszych faworytow: AFFINITY (po polsku: powinowactwo - nie wiem, czy to slowo oddaje charakter angielskigo oryginalu dobrze... jakies lepsze propozycje...?)

W oryginalnym przepisie jest to jeden z nielicznych drinkow robionych na bazie szkockiej Whisky... Ze wzgledu na niepowtarzalny aromat w zasadzie pijemy schotch "on the rocks", czyli na kostkach lodu, ewentualnie z dodatkiem wody sodowej, plastra cytryny ("lemon-squash-soda"), albo nawet z sokiem pomaranczowym, czy plastrem pomaranczy... To samo dotyczy zasadniczo irish whisky. Baza do drinkow sa natomiast na calym swiecie "burbon", czyli amerykanska WHISKEY (prosze zauwazyc roznice pisowni!), przez prawdziwych zawodowcow zastepowany nawet Canadian Whiskey ze wzgledu na bardziej obojetny smak.

Dlugo, bardzo dlugo szukalem zadawalajacego drinku na bazie Whiskey (przyznam sie, ze charakterystyczny, wrecz "kwaskowaty" aromat prawdziwego "Kentucky" burbona jednak najbardziej mi odpowiada...).
Az wreszcie znalazlem: AFFINITY. Bezpardonowo zastapilem oryginalnego scotch'a burbonem - w tym przypadku "Jim Beam" - harmonijne polaczenie optymalnej "mocy bojowej" z przystepna cena Wink... i oto mamy!!! - moja recepta na AFFINITY (lekko wykraczajaca proporcja ponad klasyczna granice "short drink" = 6 cl):

4 cl Jim Beam Bourbon Whiskey
2 cl Martini Extra Dry
2 cl Wermouth Rosso (najtanszy czerwony wermut, jaki sie da dostac...)
2 krople Angostura Bitter

(co do ostatniego skladnika - dla Kolegow, ktorzy sie jeszcze z tym nie zetkneli: Angostura Bitter - to mala buteleczka wyciagu z jakichs egzotycznych korzeni, czy kory - ma to 48% i jest dosyc drogie, ale jak juz sie to kupi, to drzwi nam stoja otworem na wszystkie drinki nazywane "Old Fashioned" Wink W kazdym razie przestrzegam przed wyprobowywaniem smaku tej ingrediencji za pomoca szklaneczki 100 ml... smakuje to-to raczej jak lekarstwo na zoladek - A jak w przepisie mowie, ze 2 krople, to znaczy to: 2 KROPLE, a nie np. 14!!!)

W kazdym razie - podobnie jak w przypadku MARTINI DRY - ladujemy powyzsze skladniki do szklanicy barmanskiej na dobrze schlodzony lod (w kolejnosci podanej powyzej!) - mieszamy i odsaczamy do szklaneczki coctailowej, trojkatnej, jak przy Martini... Procedura mieszania bedzie Kolegom, ktorzy zapoznali sie z moim poprzednim postem, dobrze znana - w kazdym razie: bez pospiechu i stressu! - nawet jak sie troche lodu rozpusci, to nikt Wam tym razem glowy nie urwie... Roztwor, ktory otrzymamy, bedzie w kolorze zblizony do herbaty - z pewnym przesunieciem akcentu w strone czerwonego/bordowego - ale za to w smaku.... niepowtarzalny!



CHEERS!!!!!! Wink


Ostatnio zmieniony przez harpsycho dnia Nie 12:36, 27 Maj 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

nabializm




Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 1015
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielonka

PostWysłany: Wto 20:09, 17 Kwi 2007    Temat postu:

Angostura Bitters - w jej skład wchodzi kora angostury, kora chinowa, kłącze galangi*, korzenie arcydzięgla, goryczki i imbiru oraz czerwone drzewo sandałowe, które nadaje wódce charakterystyczne czerwonobrązowe zabarwienie. Moc wódki 48°. Angostura nie nadaje się do bezpośredniej konsumpcji wskutek zbyt dużej goryczy, ale jest niezbędna w każdym dobrym barze do aromatyzowania cocktaili.

galangal - w XIX wieku zapoczątkował jego użycie, Aleister Crowley w swojej recepturze olejku światła (Olejek Abramelina), wyciąg olejku z korzenia galangalu daje niepowtarzalny aromat.

Pozwolę sobie tu przytoczy fragment z książki "Księga Jogi i Magiji"
[link widoczny dla zalogowanych]


ROZDZIAŁ V Święty Olejek

Święty Olejek jest Aspiracją Maga. To on go uświęca, by dokonał Wielkiego Dzieła, a jego moc jest taka, że uświęca również samą Świątynię i przedmioty w niej się znajdujące. Jest również łaską i krzyżmem, jako że aspiracja nie jest ambicją. Jest jakością umieszczoną wyżej. Z tego powodu Mag najpierw namaszcza czubek swojej głowy, przed dokonaniem uświęcenia pozostałych ośrodków.

Olejek jest koloru czystego złota. A kiedy dotknie skóry, powinien ją sparzyć i przeniknąć do ciała z intensywnością ognia. Jest czystym światłem przeniesionym przez pragnienia. Nie jest Wolą Maga, pragnieniem niższego osiągnięcia wyższego, lecz jest tą iskrą czegoś wyższego w Magu, która pragnie zjednoczyć ze sobą coś niższego.

Gdyby zatem Mag nie został wpierw namaszczony olejkiem, całe jego dzieło byłoby zmarnowane i złe.

Olejek składa się z czterech substancji. Podstawą wszystkiego jest olej z oliwy. Oliwa jest, tradycyjnie, darem Minerwy, Mądrością Boga, Lotosem. W niej rozpuszczają się pozostałe trzy olejki : olej z mirry, olej z cynamonu i olej z galangalu. Mirra odnosi się do Binah, Wielkiej Matki, która jest zarówno zrozumieniem Maga, jak i tym smutkiem i współczuciem, jakie budzi kontemplacja Wszechświata. Cynamon reprezentuje Tifereth, Słońce - Syna, w którym Chwała i Cierpienie są tożsame. Galangal reprezentuje Kether i Malkuth, Pierwszego i Ostatniego, Jeden i Wielu, jako że w tym Olejku są oni Jednym.

Olejki te zebrane razem reprezentują zatem całość Drzewa Życia. Dziesięć Sefirotów zlewa się w czyste złoto.

Olejek nie może zostać przygotowany z surowej mirry, cynamonu i galangalu. Próba taka wytworzy jedynie brązową maź, z której nie powstanie olej. Z substancji tych musi zostać wytłoczony olej, zanim zostaną połączone ze sobą.

Doskonały Olejek jest najbardziej przenikający i subtelny. Stopniowo rozprzestrzenia się świecącą mgiełką na każdy przedmiot w Świątyni. Każdy z tych przedmiotów będzie zatem płonąć w świetle Lampy. Olejek ten jest taki, jak to, co się znajdowało we wdowim dzbanku : odnawia i zwielokrotnia się cudownie, jego zapach wypełnia całą Świątynię, jest duszą, której ordynarniejszym zapachem jest ciało.

Flakonik zawierający Olejek powinien być z czystego kryształu, a niektórzy Magowie tworzą go w kształcie kobiecej piersi, jako że jest ona prawdziwym pokarmem dla wszystkiego, co żyje. Z tej również przyczyny robi się go z macicy perłowej i zatyka rubinem.


Tekst tej publikacji emanuje pewnym patosem, jest hermetyczny - ezoteryczny i na swój sposób ma wartośc nie tylko duchową dla wyznawców tych kręgów ezoterycznych ale również inspirującym materiałem dla własnej konfrontacji i wykorzystania w dowolnej sztuce, kulinarnej czy seksualnej.

Bardzo sympatyczne te przepisy, jak zakupie wspomniany Angostura Bitters, zabierzemy się z żoną za zrobienie AFFINITY
- może "przyciąganie" bo tu mamy doczynienia z afrodyzjakami Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora

harpsycho




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Germany

PostWysłany: Śro 12:39, 18 Kwi 2007    Temat postu:

WOW! Dziekuje za tak sympatyczny i naukowo wyczerpujacy komentarz a propos Angostury! Bardzo, bardzo interesujace - chyba musze sie pokusic o wyprobowanie receptury "Olejku swiatla" Smile
(chyba widzialem w moim miescie sklep z duzym asortymentem najprzerozniejszych olejkow...)

Mysle, ze po trosze jestesmy alchemikami - zaczyna sie skromnie od mieszania drinkow w barze, a potem - kto wie...

I na zdrowie! - jezeli chodzi o AFFINTY! Very Happy


Pozdrawiam


Marek
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Gość







PostWysłany: Czw 10:07, 19 Kwi 2007    Temat postu:

Najlepsza jest Krwawa Marry [ spirytus 1/3 i sok pomidorowy ].Daje kopa.
Ukrainska wodka z ostrą papryką - istny ogień. Laughing
Powrót do góry

harpsycho




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Germany

PostWysłany: Czw 16:39, 19 Kwi 2007    Temat postu:

Bardzo interesujaca receptura! Moja wlasna proporcja na BLOODY MARY jest nieco inna (nie znaczy, ze zaraz koniecznie lepsza):

7 cl Vodka
12 cl Sok pomidorowy
2 - 2,5 cl Sok cytrynowy
2-3 dashes sosu Worcester (dash = pare "ciezkich" kropli - wydobywa sie go ze specjalnego dozownika, ktory pozwala na "szprycowanie" drobnych ilosci plynu...
Czarny pieprz i sol (najlepiej himalajska...) do smaku

Klasyczna recepta przewiduje mieszanie w szklanicy, ale ja (jak i wielu barmanow) preferuje jednak robienie tego drinku w shakerze - w szklanicy skladniki nie mieszaja sie dostatecznie dobrze. A wiec wszystko ladujemy do shakera na kilka porzadnie zimnych kostek lodu... i trzesiemy. Po fakcie nastepuje degustacja - BLOODY MARY jest drinkiem, ktory rzadko udaje sie sam z siebie - zazwyczaj nalezy dodac soli, albo pieprzu - czesto takze ilosc soku cytrynowego nie jest wystarczajaca... A zatem dorzucamy, co trzeba i mieszamy lyzeczka. Zawarta w klasycznych recepturach sol selerowa uwazam osobiscie za zawracanie glowy; tez nie moglem sie za bardzo przekonac do tabasco... Ale jesli chcecie - eksperymentujcie! Proporcja powyzsza daje ilosc napoju nieco ponizej standartowej szklanki (jak do whisky) 0,25 l - jak sie chce, to mozna zostawic w szklance lod z shakera, albo wrzucic swieze kostki - w danym przypadku nie uwazam, zeby to przeszkadzalo...



CHEERS!!!!!!!!!!!


PS: Ze znanych mi z opowiadan receptur z uzyciem czystego spirytusu jako bardzo interesujace odebralem:
a) szprycowanie swiezego arbuza spirytusem za pomoca strzykawek w licznych miejscach, aby go potem przed konsumpcja na krotki czas zamrozic
b) goracy kisiel w kociolku nad ogniskiem przyrzadzony za pomoca spirytusu zamiast wody - i spozywany solidarnie lyzkami...
Nigdy nie zdobylem sie jeszcze na wyprobowanie powyzszych receptur; osoby, ktore juz mialy tego typu doswiadczenia, bardzo prosze o komentarze Smile


Ostatnio zmieniony przez harpsycho dnia Nie 12:40, 27 Maj 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Karczewski Patryk




Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zab\G/rze

PostWysłany: Czw 22:27, 19 Kwi 2007    Temat postu:

Same drinki na gruby portfel Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

harpsycho




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Germany

PostWysłany: Pią 18:36, 20 Kwi 2007    Temat postu:

Nie az tak... Wiadomo, ze wszystko kosztuje, a zwlaszcza alkohol - z moich obserwacji wynika, ze czesto o wiele drozszy w Polsce, niz np. w Niemczech. Ale tez zaobserwowalem, ze po pierwszej wiekszej inwestycji w kilka podstawowych butelek (to boli...) i pierwszym okresie szalu, kiedy zuzycie jest ekstremalne i trzeba raz-dwa uzupelnic duzo brakow (to boli, ale juz troche mniej...), dochodzimy rychlo do stanu rownowagi, kiedy sie uzupelnia przecietnie 1 butelke na 2-3 tygodnie. To juz wydaje mi sie do udzwigniecia; sam tez groszem nie smierdze - i jak zauwazyliscie zwracam w przepisach baczna uwage na punkty, gdzie mozna nieco zaoszczedzic. Wydawanie pieniedzy na kulture wyrafinowanej konsumpcji i pieknego zycia wydaje mi sie jednak co najmniej tak uzasadnione, jak kupowanie pieknych monet Smile

Na temat, jak zorganizowac sobie nie za duzym kosztem sympatyczne wyposazenie baru (tzn. podstawowe butelki i osprzet) wypowiem sie jeszcze wkrotce.

Pozdrawiam!


Marek
Powrót do góry
Zobacz profil autora

harpsycho




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Germany

PostWysłany: Wto 0:24, 24 Kwi 2007    Temat postu:

Taak... Rozmawialismy o Krwawej Marii (kto wie, kiedy ta krolowa panowala i dlaczego?...), co naprowadzilo mnie na zwrocenie Waszej uwagi na inny ciekawy drink z kategorii "Pick Me Up"... Sa to drinki o specyficznym charakterze - przeznaczone do charakterystycznych sytuacji "na drugi dzien" Wink (Przyznam, ze moj "zwariowany weekend" zainspirowal mnie troche do tego tematu...) Innymi slowy: spelniac maja role zblizona do tradycyjnego polskiego "klina"...

Niektorzy zaliczaja BLOODY MARY do tej kategorii drinkow. Ja osobiscie nie robie sobie nic z propozycji w stylu "Pick Me Up" - jak juz naprawde mam kaca, to jestem w stanie wytrzymac co najwyzej piwo... Z kolei propozycje "Pick Me Up" w stylu bezalkoholowym z definicji odrzucam. Natomiast stwierdzilem, ze istnieja klasyczne drinki z tej kategorii, ktore da sie znakomicie wyzyskac w kazdej innej sytuacji - prawda, ze tylko wsrod milosnikow ostrych wrazen...

A zatem dzisiaj PRAIRIE OYSTER (Ostryga Prerii) - i to w bardzo specyficznym wariancie: Prairie Oyster Old Fashioned. Notabene: pojecie "old fashioned" = w starym stylu - stosuje sie do wielu amerykanskich drinkow z tradycja - zazwyczaj "przyprawianych" Angostura Bitter. Poniewaz zakladam, ze od czasow AFFINITY kazdy z Was dysponuje Angostura, nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykonac nasza "ostryge".

Skladniki:
4 cl Brandy (najbardziej chamskie, jakie istnieje)
1 lyzka stolowa octu (najchetniej winnego)
1 lyzka stolowa sosu Worcester
1 lyzeczka od herbaty Angostura Bitter
1 lyzeczka od herbaty Ketchup
Pieprz (czarny, zmielony) do smaku
1 surowe zoltko jajka

Przyrzadzac mozna roznie - z lodem, w temperaturze pokojowej - jak kto woli. Moja recepta: "wytrzepac" w shakerze wszystko z wyjatkiem pieprzu (no i zoltka naturalnie) - z kilkoma kostami bardzo zimnego lodu - po czym odcedzic do szklaneczki coctailowej. A teraz najwazniejsze: do plynu w kolorze przyprawy maggi (niezaleznie jak go utworzylismy) wrzucamy surowe zoltko jajka dbajac o to, zeby pozostalo w calosci! Zoltko musi byc maksymalnie dokladnie oddzielone od wszystkich elementow bialka - zwlaszcza charakterystycznych "wedzidelek"! Powierzchnie plynu posypujemy czarnym zmielonym pieprzem, aby utworzyl sie delikatny "nalot pieprzowy". Gotowe!
Napoj jest szokujacy, ale ten, kto zdobyl sie na to, aby go sprobowac, nigdy jeszcze u mnie potem nie narzekal!



CHEERS Smile


Ostatnio zmieniony przez harpsycho dnia Nie 13:13, 27 Maj 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

nabializm




Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 1015
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielonka

PostWysłany: Wto 8:18, 24 Kwi 2007    Temat postu:

Witam,

Wiedziałem, że kiedyś pojawi się ten drink z żółtkiem na forum Wink ale mnie on przeraża hehe, tak samo jako w piwie, jakoś mi nie pasuje. Być może kiedyś się przekonam.

Tak czytając sobie książkę Terence McKenna “Pokarm Bogów” trafiłem na rozdział poświęcony alkoholowi. Podzielę się tu fragmentem z książki, bo wiem jest tu mowa o historii destylacji.

Pierwsze wzmianki na temat czegoś, co może być destylowaną postacią alkoholu, pojawiają się w IV wieku n.e. w pismach chińskiego alchemika Ko Hunga. Ko Hung pozwala sobie na taki oto komentarz: “Przypominaj a wino, które tylko raz zostało poddane fermentacji. Nie sposób go porównać z czystym, klarownym winem, które sfermentowało dziewięciokrotnie. [James R. Ware, Alchemy, Medicine, Religion in the China of. A.D. 320: The Nei Pien of Ko Hung, MIT Press, Cambridge, Mass., s.72.]
Stwierdzenie to wydaje się odnosić do wiedzy na temat metod sporządzania bardzo mocnego, czystego alkoholu. Mogły one polegać na przechwytywaniu oparów alkoholów w wełnie, którą następnie wyciskano, uzyskując stosunkowo czysty płynny alkohol.

Powszechnie uważa się, że zachód zawdzięcza odkrycie alkoholu alchemikowi Raymondowi Lully'emu, o którym niewiele wiadomo. albo też jego kompanowi i współpracownikowi Arnoldowi de Villanowa. Lully poszukiwał prawdziwego eliksiru, co doprowadziło go do sporządzenia aqua vini, pierwszej brandy. Według Mathesona, Lully był tak bardzo zachwycony cudami wywołanymi przez aqua vini. że sądził, iż zwiastują one koniec świata. [Richard R. Matheson, The Eternal Search: The Story of Man and His Drugs, G.P. Putnam's Sons, New York 1958] Uczony ten, rzecz jasna, wierny był swym alchemicznym korzeniom, dlatego sporządził owo uniwersalne panaceum, przez dwadzieścia dni fermentując wino w podwójnym kotle z końskiego łajna, zanim przedystylował je w prostym, chłodzonym wodą kondensatorze. Lully nie taił swego odkrycia. Przeciwnie, namawiał innych fdo sporządzania tego eliksiru na swój użytek, przyznając że napitek wyprodukowany przez Villanowę nie jest gorszy od jego własnego. Lubił też rozpisywać się na temat alkoholu, twierdząc że “jego smak przewyższa inne smaki, a zapach inne zapachy”. Według niego był on “cudowną używką, której drobne ilości pomagały rozpalić umysł wojowników”[Charls H. La Wall, The Curious Lore of Drugs and Medicines through the Ages, J.B. Lippincott, Philadelphia 1927, s.158.]

- ftagmenty rycin z Mutus Liber -
Przedstawiają procedury o charakterze protochemicznym





Ko Hung


Raymond Lully


Arnold de Villanowa
Powrót do góry
Zobacz profil autora

harpsycho




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Germany

PostWysłany: Pią 19:42, 04 Maj 2007    Temat postu:

Zastanawiam sie powaznie, czyby nie zlozyc wniosku o przyznanie Raymondowi Lully'emu i Arnoldowi de Villanowa honorowego czlonkowstwa TPZN... (nie jest to bynajmniej tak bardzo bezsensowne, jak sie na pierwszy rzut oka wydaje; w czasach, gdy pracowalem w Operze Slaskiej w Bytomiu, jeden z kolegow zlozyl na zebraniu pracownikow powazny wniosek o nominowanie naczelnym dramaturgiem tegoz teatru na miejsce... (nazwiska nie wspomne...) ...Juliusza Slowackiego! Motywacja byla nastepujaca: "no bo tez do pracy by nie przychodzil, a przynajmniej splendor dla teatru bylby wiekszy..." Wink)






A teraz nowe drinki. Oto odkryty przeze mnie z okazji 1. maja PRINCETON:
4 cl Gin (London Dry Gin oczywiscie!)
2 cl Madeira
2 krople Orange Bitter
Skorka z cytryny

Wszystkie skladniki (oprocz skorki) mieszamy w szklanicy barmanskiej na kilku kostkach bardzo zimnego lodu, po czym odcedzamy do szklaneczki coctailowej. Teraz wyciskamy skorke z cytryny nad powierzchnia plynu, aby zawarte w niej olejki eteryczne utworzyly na drinku delikatna blonke (procedura znana nam juz z Martini Dry). Oryginalny przepis przewidywal uzycie czerwonego portwajnu, ktory zastapilem (jak sie wydaje: z powodzeniem) madeira.





PATRIOT HILLS - to moja autorska kreacja sformowana na bazie znanego drinku o nazwie "Salty Dog". (Patriot Hills jest baza na Antarktydzie od strony argentynsko/chilijskiej "koncowki" Ameryki Poludniowej; jest slynne z powodu charakterystycznego "blue ice" - "blekitnego lodu")

Brzeg szklaneczki zwilzamy w polowce cytryny i zanurzamy w talerzyku z wysypana na plasko sola, aby wytworzyla sie na nim regularna solna skorupka (procedura znana nam juz z drinku "Margarita" - nie musze dodawac, ze rozowa sol himalajska bylaby preferowana...)
Teraz w shakerze mixujemy na bardzo zimnym lodzie:
5 cl Vodka
5 cl soku grapefruitowego
1 cl Blue Curacao
- Odcedzamy do przygotowanej szklaneczki uwazajac, zeby nie uszkodzic solnej skorupki Smile




FINLANDIA jest bardzo prostym drinkiem:
3 cl Vodka
3 cl Cointreau
1 cl soku z limety
- mixujemy na barzo zimnym lodzie w shakerze i odcedzamy do szklaneczki. Teraz tylko wrzucamy jedna wisienke coctailowa...




CHEERS!!!! Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

harpsycho




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Germany

PostWysłany: Nie 11:22, 06 Maj 2007    Temat postu:

Przypomne tez znana juz recepte DAIQUIRI a lá Harpsycho:

1-2 lyzeczki brazowego cukru trzcinowego rozpuscic w 1,5-2 cl soku z limety (nie musi rozpuscic sie calkowicie) - po czym dolac ok. 4 cl dobrego rumu (stosuje brazowy havana club 54% - a jeszcze lepsza bylaby jamaica 73% - w kazdym razie nie ponizej 40%...). Dorzucic odpowiednia ilosc drobno tluczonego lodu i wymieszac w szklance...



Daiquiri jest jednym z najslynniejszych kubanskich drinkow - popularnosc hawanskich barow datuje sie od czasow prohibicji, kiedy Amerykanie masowo zaczeli odwiedzac Kube, zeby sie legalnie napic... Istnieje wiele wariantow na przyrzadzanie Daiquiri; jeden z nich nosi nawet imie Hemingwaya, ktory codziennie zwykl byl przesiadywac w jednym z hawanskich barow, az go rewolucja stamtad wymiotla...

Osobliwosc mojej recepty polega na tym, ze a) klasyczne Daiquiri, jak i wiekszosc drinkow rumowych przyrzadza sie - scholastycznie - z bezbarwnym rumem 38,5% - najlepiej Baccardi, b) mixuje sie go tradycyjnie w shakerze, nie zostawiajac kostek lodu w szklance.
Tym niemniej uwazam, ze moj wariant jest znakomity na gorace czasy (a przeciez takie mamy); zwlaszcza dla mocniejszych zawodnikow...



CHEERS! Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

harpsycho




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Germany

PostWysłany: Wto 16:52, 08 Maj 2007    Temat postu:

Bardzo interesujacym aromatycznym medium-drinkiem jest SIDECAR.
Nazwa wywodzi sie podobno stad, ze wynalazl go jakoby pewien kapitan poruszajacy sie po Paryzu w trakcie I wojny swiatowej przy uzyciu motocykla z przyczepa ("sidecar"). Drink zostal spopularyzowany przez slynny Harry's New York Bar...

Baza SIDECAR powinien byc koniak - ale jesli nam koniaku szkoda, to i zwyklym brandy mozna sie z powodzeniem posluzyc (preferowana moc: 40%...)

Istnieja liczne warianty drinku SIDECAR - klasyczna recepta Harry'ego przemawia mi jednak najlepiej do wyobrazni:
2 cl Cognac (Brandy)
2 cl Cointreau
2 cl soku z cytryny
krotko zmixowac w shakerze i odcedzic do szklaneczki coctailowej.

Receptura prosta, ale efekt i aromat znakomity. Powyzsza proporcje (zgodna z klasyczna norma "shortdrink" = max. 6 cl) osobiscie chetnie rozszerzam do 3 x 3 cl - w przeciwnym razie drink konczy mi sie zbyt szybko...
Najczesciej tez rezygnuje z uzycia shakera, a zamiast tego po prostu mieszam skladniki w duzym kielichu do koniaku z wlozona spora kostka bardzo zimnego lodu, ktora tez potem pozostawiam (w drodze wyjatku) w tymze kielichu - SIDECAR jest tak smaczny, ze wypijam go do zera zanim lod mialby szanse rozpuscic sie i zafalszowac smak drinku... Wink



CHEERS!!!!!!! Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora

AETERNIT IMPERI




Dołączył: 08 Maj 2007
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sabac (Serbia)

PostWysłany: Śro 14:44, 09 Maj 2007    Temat postu: Margarita

Tak się ciekawie składa, że tak ma na imię moja córeczka Wink
Ale nie na cześć tego drina, broń Boże, chociaż Meksyk to też jedna z pasji moich i mojego męża. Daliśmy jej to imię dlatego, że "powstała" w momencie, kiedy mój mąż (Serb rodowity) zaczytany był w "Mistrzu i Małgorzacie", co z serbskiego tłumaczy się "Majstor i Margarita" Very Happy

Ale to tak na marginesie, odbiegając od głównego wątku...

Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum FORUM TPZN Strona Główna -> Porozmawiajmy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin